[(Nie)codziennik fotograficzny] Mniej znaczy więcej

mikolowskaprzyroda-35

Patrząc z perspektywy, ile czasu upłynęło od publikacji ostatniego wpisu, powinnam zmienić nazwę kategorii z (Nie)codziennika na (Nie)rocznik lub (Nie)świętujmyBoNapisałamCośNaBlogu. Z jednej strony chciałabym obiecać samej sobie, że to się już więcej nie powtórzy i będę pisać regularnie, ale z drugiej wiem, że w obecnej życiowej czasoprzestrzeni takie grube deklaracje nie mają sensu. Zatem zapewniam, że pisać i fotografować (czy raczej fotografować i pisać, bo jednak to fotografia napędza pisanie, a nie odwrotnie) będę lub nie będę, a także zapewniam, że będę dla siebie łagodna, wyrozumiała i tolerancyjna, bo mam w życiu za dużo różnych presji, żeby dokładać sobie kolejną. Siądę do pisania tylko z poczuciem, że w danym momencie sprawi mi to przyjemność, jak to się właśnie dzieje w tym momencie. Tym sposobem tytułowe Mniej znaczy więcej nabiera w tym wpisie zupełnie innego znaczenia niż początkowo planowałam… Czytaj dalej

[(Nie)codziennik fotograficzny] Sezon karmnikowy 2018/2019 – podsumowanie listopada

O rany! Po tak długiej przerwie w blogowaniu, nie potrafię sklecić nawet jednego zdania. Siedzę, gapię się w monitor i nie potrafię zebrać myśli wymazując niemalże wszystko, co wystukam na klawiaturze. Dlatego będzie krótko. Ale mam na to całkiem niezłe usprawiedliwienie! Otóż latem przyszła na świat moja córeczka, która całkowicie zawładnęła moim sercem i czasem. Powoli zaczynamy się synchronizować na tyle, że odnajduję małymi krokami przestrzeń na powrót do swoich projektów. Zupełnie się z tym nie spieszę, bo nie one są teraz najważniejsze, ale przyszła jesień, zrobiło się zimno i do ogrodu zleciały się ptaki dopominając o swoje. Nie pozostawiły mi innego wyboru i zmusiły do otwarcia kolejnego już sezonu karmnikowego. Oto podsumowanie pierwszego miesiąca działalności naszej ogródkowej jadłodajni.

Czytaj dalej

[Historia jednego zdjęcia] Wszystko za słonecznik

Dzisiaj trochę na przekór porze roku coś dla ochłody. Poniższy artykuł został opublikowany w zeszłorocznym zimowym numerze Głosu Przyrody, edukacyjnym kwartalniku dla całych rodzin poświęconym przyrodzie Polski. Czasopismo zawiera dużo różnorodnych materiałów dla dzieci, ich rodziców, edukatorów i dla każdego zainteresowanego polską naturą. Sama go przeczytałam od deski do deski, dowiadując się wielu ciekawych rzeczy. Bardzo się cieszę, że mój artykuł znalazł się na łamach tego pisma i mam nadzieję, że spodobał się czytelnikom. Czytaj dalej

[O twórczości] Moc opowieści

Nasze życie jest opowieścią. Opowiadamy je sobie pijąc co rano kawę nie będąc do końca przebudzonym, opowiadamy je zajmując się naszym domem, dziećmi i pracą. Opowiadamy je za pomocą słów, gestów, emocji i obrazów. Słuchamy także opowieści Innych. O ich problemach, sukcesach i zwyczajnych chwilach codzienności. Jako dziecko uwielbiałam słuchać bajek, tych czytanych i tych zmyślanych. Sama też je tworzyłam. Pamiętam, jak rozkładałam wieczorem w pokoju mój jaskrawo żółty koc, podświetlałam go biurkową lampką i kładłam na nim bohaterów, którzy przeżywali niesamowite przygody. Nazywałam to miejsce tajemniczym ogrodem. Czytaj dalej

[(Nie)Codziennik fotograficzny] Milczenie owiec

Kiedy wybieramy się w teren, to zwykle z określonym celem sfotografowania pewnych gatunków, ale także z otwartym umysłem i oczami na inne możliwości. W fotografię przyrody wpisane jest też niestety niepowodzenie i frustracja, kiedy mimo wielkich zamiarów i przygotowania nie wydarza się nic ciekawego i do domu wraca się z pustą kartą pamięci. Tak też się czułam wracając z wyprawy nad Zalew Goczałkowicki, gdzie widziano dzień wcześniej szczudłaki, które dla nas jednak nie chciały specjalnie wystąpić. Widzieliśmy tylko jednego, z bardzo daleka, więc szans na dobre ujęcia nie było żadnych. Pełni rozczarowania dreptaliśmy sobie wałem w stronę samochodu, kiedy na przeciwko wyłoniły się runem obrośnięte owcze łby.

Czytaj dalej

[O twórczości] Fotowyzwanie: Las

Kiedy dowiedziałam się, jakie fotowyzwanie  mam wykonać w jednym z sierpniowych tygodni, ucieszyłam się niezmiernie. Temat bowiem brzmiał Las, a las to jeden z moich ulubionych motywów w fotografowaniu. Pomyślałam sobie, że to będzie bułka z masłem, zgarnęłam aparat i poszłam w teren. Mojej zuchwałości rzeczywistość szybko utarła uszy, bo jednak ograniczona czasowo i terenowo fotografia nie jest takim hop siup i mam świetne zdjęcie. Powiem Wam szczerze, że kompletnie nie jestem zadowolona z efektu dwugodzinnej realizacji tego tematu, ale chciałabym się mimo wszystko nimi podzielić, żeby pokazać, jak ten proces się potoczył. Czytaj dalej

[Fotoporadnik] Co fotografować w styczniu?

W styczniu przyroda zdaje się być uśpiona. Kiedy idę pozbawionym liści i wiosennego harmidru lasem, inność tej pory narzuca się na wszystkie zmysły. Cisza, brak kolorów, poczucie chłodu, zapach śniegu. Wówczas w tej zubożałej krainie, zaczynają rządzić zupełnie inne prawa i siły. Walka o przetrwanie w niesprzyjających warunkach wysuwa się na pierwszy plan. Mieszkańcy, o innych porach kamuflujący się w gęstwinie drzew i krzewów, stają się bardziej widoczni i za pożywieniem pojawiają w miejscach, gdzie zwykle ich nie ma. Dzięcioły ze swoimi czerwonymi czapeczkami wyglądają jak rubiny, a zimorodki jak szmaragdy w czarno-białym królestwie. Zimą przyroda odsłania chowane zazwyczaj w zieleni swoje surowe i wyraziste oblicze.

To czas, kiedy pod żadnym względem nie należy wysyłać aparatu fotograficznego do szafy na sen zimowy. Wręcz przeciwnie. Należy ubrać się ciepło (nawet na pozór za ciepło), zadbać o termos z herbatą i wyruszyć w teren.  Czytaj dalej

[Prezent] Tapeta na styczeń

Styczeń oznacza dla mnie pełnię sezonu fotografii karmnikowej, więc także i karmnikowe zdjęcie musiało się znaleźć w kalendarzu. Lubię robić portretowe zdjęcia moim stałym ogródkowym gościom. Są to zwykle bardzo pospolite ptaszki, takie jak bogatki, modraszki, wróble czy właśnie mazurki, z których jeden stał się bohaterem styczniowej tapety. Czytaj dalej

[Galeria] Gdzie mieszkają leśne stwory

Bór, deszczem skąpany jak czar był cudny. Stawali chwilami i brali w siebie piękno wiosennego rozkwitu oczami, uszami, całą piersią i byli skupieni majestatem arcydzieł. Wreszcie zatrzymali się nad strugą graniczną. Od zachodzącego słońca paliła się toń, jak roztopione złoto, daleko, długo.

Maria Rodziewiczówna Lato leśnych ludzi

Lato leśnych ludzi to książka mojego dzieciństwa. Czytałam ją w kółko wyobrażając sobie, że to ja zamieszkuję przez wiosenno-letni sezon w drewnianej chacie w środku Lasu, zanurzona w przyrodzie. Do dzisiaj nie spełniłam tego marzenia, ale po Lesie spaceruję często, synchronizując się z jego tętnem. Czasem Las pozostaje niedostępny, skryty i niegościnny. Ale bywa, że otwiera przede mną skrawki swoich tajemnic i wtedy mam przyjemność pokłonić się przed jego mieszkańcami.

Czytaj dalej

[Historia jednego zdjęcia] Nie ma miejsca dla ślepowronów

My, ludzie, kochamy przestrzeń. Ten instynkt doprowadził nas do rozpanoszenia się w każdym mniej lub bardziej przyjaznym zakątku świata, zagarniając i podporządkowując wszystko pod siebie. Coraz mniej jest miejsc, gdzie to człowiek jest gościem i musi zaadaptować się do panujących warunków, ustępując dzikiej przyrodzie. Nawet kiedy wędruję sobie po polskich lasach nieraz uderza mnie świadomość, że każdy ich fragment został opisany, przyporządkowany i uznany za czyjś. Nie ma już na tym świecie ziemi niczyjej i w konsekwencji inni jego mieszkańcy z trudem starają się znaleźć swoją niszę, próbując przetrwać. Taka refleksja naszła mnie po zupełnie nieoczekiwanej sesji zdjęciowej ze ślepowronem w roli głównej. Czytaj dalej