[Historia jednego zdjęcia] Czarno to widzę

Zeszłoroczny letni wyjazd podzieliliśmy na dwie części – włóczęgowo-górską oraz fotograficzno-przyrodniczą. Najpierw pojechaliśmy pochodzić po Alpach (więc z konieczności sprzęt fotograficzny został ograniczony do minimum ze względu na ciężar plecaka), a potem na zdjęcia w Pieniny. Wprawdzie pobyt w Alpach zaowocował zdjęciami pluszcza oraz galerią osłów, to jednak nie został zdominowany siedzeniem w krzakach i czyhaniem na zwierzaki, ale zdobywaniem szczytów, a także wieczornym piciem piwa w schronisku gapiąc się w dal. Wyjazd w Pieniny natomiast miał od początku być nastawiony stricte na fotografię i tak też faktycznie się stało. Czytaj dalej